W ostatni tydzień września zrobiliśmy wycieczkę w Jaseniki. Nie wiem dlaczego nigdy wcześniej nie wybraliśmy się tam, bo to przecież od nas naprawdę blisko. Do wyjazdu zachęcili nas przyjaciele, którzy byli tam latem. Trasa z Gliwic zajęła nam około dwóch godzin, a w Bieszczady ostatnio jechaliśmy chyba pięć i strasznie się dłużyło. A to już Jaseniky właśnie-
W pewien sposób Jaseniki przypominają mi Bieszczady ..... choć to jednak nie to samo...ale zobaczcie sami.
Jeleni Studanka w oczekiwaniu na herbatkę z Kelly Kettle - (super sprzęt na wypady) wystarczy kilka gałązek i jest wrzątek :)
Ztracene kameny i Ztracene skały
Stare słupki graniczne -1740
I ostatni kadr z pierwszego dnia kamienny świątek przy parkingu na Skrtku - trochę przypomina Światowida, a jednocześnie ma jakiś taki falliczny kształt :)
Schronisko i restauracja na Seraku - to już drugi dzień wędrowania powoli łydki dają się we znaki ...a schodzenie po schodach to jakaś męczarnia... ech brak kondycji, ale to wszystko przez windy!!!!
A w oddali widać Pradziada
Oj na szczycie zimno i nieźle wieje, ale za to jakie widoki...
Trzeci dzień - niedziela i spory tłum turystów w Karlowej Studance... trudno było znaleźć miejsce dla samochodów nawet na płatnym parkingu, ale jakoś się udało.
W tym małym budynku jest pijalnia wody zdrojowej.
Jak widać zauroczyła nas drewniana zabudowa uzdrowiska i te okiennice....
Dla chętnych do odwiedzenia Jaseników przetartymi szlakami - krótki opis naszej wycieczki.
Wybraliśmy trasę widokową ... odsłoniętymi grzbietami górskimi. Podjechaliśmy autobusem z Karlovej Studanki do przystanku Ovcarnia. Większość osób wychodzi stamtąd na Pradziada, który jest najwyższą górą na Morawach. My wybraliśmy trasę na południowy zachód w kierunku parkingu na Skritku, gdzie zostawiliśmy samochody. To chyba najlepsza metoda... najpierw kierowcy zawożą samochody na miejsce docelowe, zostawiają tam samochody i wracają razem jednym do punktu wyjścia na trasę. Po drodze była Jeleni studanka (kamienny szałas przy źródełku), Ztacene kameni i Ztracene skały.
Drugiego dnia podjechaliśmy pociągiem, który okazał się autobusową komunikacją zastępczą (remont torów). Pod dworzec podjechały trzy autobusy = wagony. Najbardziej nam się spodobał wagon bagażowy czyli mały busik . Dojechaliśmy do Ramzowej, a stamtąd wyciągiem krzesełkowym z przesiadką aż na Serak. Trochę zmarzliśmy na wyciągu, temperatura była bliska 5 st. C. Próbowaliśmy się rozgrzać na górze w schronisku, ale tam w restauracji był niezły tłum.... a w barze można się było tylko napić gorącej kawy. Niestety dla dzieci nie było herbaty ani gorącej czekolady, coś tam się zepsuło.... i została kofola z wrzątkiem !!!!! Ale przynamniej chwilę odtajaliśmy w ciepłym pomiesczeniu i potem na szlak. Trasa w miarę łatwa przez Keprnik, Vozkę i Cervena Horę i zejście do Cervenohorskego Sedla, gdzie stały już zawiezione tam wcześniej rano samochody.
Trzeci dzień to krótki wypad do Karlovej Studanki.
Zachęcam do wybrania się w Jaseniki.
P.S.
Chodzimy w gry z przyjaciółmi, którzy mają dzieci w podobnym wieku... Jak wiadomo nie ma niczego gorszego niż nudzące się dziecko i pytania jak długo jeszcze.... dlatego kiedy są rówieśnicy dużo szybciej mija im czas.... czasami tak bardzo potrafią się zagadać, że nawet nie zauważają kiedy już stają na szczycie góry. W miarę dorastania tylko tematy dyskusji się zmieniają... Czasami trzeba stosować środki dopingujące lub może turbodoładowanie czyli czekoladkę albo żelki :). Na dorosłych to też działa. Piosenki marszowe, przy dłuższych trasach po płaskim też się przydają :) pod górę nie polecam śpiewania :))))
Cieszę się, że nasze w zasadzie dorosłe córki jeszcze chcą z nami jeździć na wycieczki.