piątek, 26 grudnia 2014

WESOŁYCH ŚWIĄT

Życzę Wszystkim Dużym i Małym oraz Krewnym i Znajomym Królika
Radosnego świętowania Bożego Narodzenia



Dzisiaj spełniło się życzenie białych świąt... może nie do końca jest tak jak lubię najbardziej, czyli nie ma słońca ... ale od czego są światełka na choince :)
Święta spędzamy u rodziny, a dodatkowo w wigilię byłam w pracy.... więc w tym roku kulinarne przedświąteczne przygotowania były mniejsze. Pieczenie ciast ograniczyło się do robienia i lukrowania pierników, co widać na zdjęciach. W ramach gotowania zrobiłam kapustę z grochem, którą uwielbiam i nie wyobrażam sobie kolacji wigilijnej bez tej kapusty. Moja Mama robi najlepszą na świecie i próbuję jej dorównać, mam nadzieję że mi się udało.
 Przepis na pierniki możecie znaleźć tutaj klik,  przepis na kapustę muszę sobie dopiero napisać, bo zwykle po prostu dzwonię do Mamy i zapisuję na luźnych karteczkach ... ewentualnie szukam w internecie, ale potem i tak weryfikuję albo u mojej Mamy albo Cioci. To moje kulinarne autorytety...

środa, 17 grudnia 2014

Turoń na szkolne JASEŁKA czyli rekwizyty do szkolnego przedstawienia

Jeśli należycie do rodziców, którzy są w jakiś sposób kreatywni lub to Wasze dzieci się udzielają w swojej klasie pewnie nie raz stawaliście przed wyzwaniem zrobienia czegoś do szkoły na przedstawienie, kiermasz czy inne szkolne wydarzenie. My mieliśmy kilka takich wyzwań :), które zresztą sprawiły nam sporo frajdy. Pokazywałam już na blogu o tutaj dekoracje do przedstawienia mitów greckich . Dzisiaj z okazji zbliżających się świąt pokażę Turonia, który był głównie dziełem Mojego Ulubionego Męża. W produkcji uczestniczyła pomocniczo reszta naszej rodzinki. Był rok 2006, kiedy jeszcze nawet o prowadzeniu bloga nie myślałam, dlatego mam tylko kilka zdjęć gotowego już Turonia. Bardzo fascynujący proces powstawania niestety nie został uwieczniony :(

 Turoń miał ruchomą szczękę i pięknie nią potrafił kłapać :) Mieliśmy przede wszystkim problem z określeniem wyglądu Turonia. Przejrzeliśmy  sporo zdjęć w internecie, ostatecznie padło na głowę zbliżoną do kozła. Na zdjęciu poniżej możecie zajrzeć w oko naszemu Turoniowi ...

 Od tyłu miał kudłatą grzywę


 A tutaj zdjęcie z młodzieżą, wtedy jeszcze szkolną :) to tak dla oddania skali  rekwizytu jasełkowego

A co było potrzebne do zrobienia Turonia?
- kij od miotły,
- kilka listewek do zrobienia rusztu głowy
- stare zmięte gazety jako wypełniacz rusztu
- folia aluminiowa jako wypełniacz kształtów
- pocięte paski papieru
- tektura do zrobienia rogów
- klej do tapet
- biała farba emulsyjna
- farby plakatowe
- lakier bezbarwny - spray
- kawałek czerwonego beretu na język
- kawałęk sztucznego futra na grzywę i brwi
- dwie irchowe owalne łaty (takie na łokcie) na uszy
- szkiełka z okularów przeciwsłonecznych jako źrenice oczu
To chyba wszystko ... jeszcze trochę wyobraźni i cierpliwości :)
W skrócie wyglądało to mniej więcej tak:  zbicie rusztu z listewek, wypełnienie zmiętymi gazetami i folią aluminiową, a potem żmudne owijanie paskami papieru maczanymi w kleju do tapet. Kiedy powstał już ostateczny kształt głowa została pomalowana farbą emulsyjną, a potem farbkami plakatowymi i spryskana lakierem. Potem fryzurka, brwi, język i gotowe : )
Po przedstawieniu Turoń został w szkole i mam nadzieję, że był wykorzystywany w szkolnych jasełkach.
A jakie Wy mieliście szkolne wyzwania ? A może nie zdradziliście się z Waszymi umiejętnościami?
Przyznam, że teraz czasami trochę brakuje mi takich wyzwań :) ale od czego są jeszcze bale przebierańców w karnawale :)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Chustecznik - sofa czyli pomysł na prezent

W sobotę uszyłam chustecznik - sofę jako prezent na urodziny dla Kasi. Sofa z niebieskiej bluzy nicki kupionej jeszcze w zeszłym roku w SH. Podszewka jest z resztek męskiej koszuli również z SH. Wzór na sofę odrysowałam z mojej sofy, którą dostałam od Złotej Pszczoły.
Niestety nie mam zbyt wielu zdjęć, bo pogoda była niesprzyjająca robieniu sesji zdjęciowej, a czas od uszycia do podarowania  solenizantce baaardzo krótki :) Niestety brak czasu na sesję zdjęciową to w zasadzie u mnie standard :(



A poniżej widać już z wyjętą chusteczką...


Chustecznik od spodu ma przyszytą gumkę i łatwo daje się zakładać na pudełko chusteczek higienicznych 100 sztuk,  podwójne pudełko też powinno się wcisnąć :)
 Prezent bardzo na czas zimowy :)



środa, 3 grudnia 2014

Kalendarz adwentowy

Już od kliku lat z nastaniem Adwentu pojawia się u nas kalendarz adwentowy. Wykorzystuję uszyte już wcześniej woreczki, uzupełniam tylko numerki, które czasami gdzieś giną :) i oczywiście napełniam różnymi słodkościami.
Właściwie przygotowuję już trzy takie kalendarze, jeden dla nas, drugi dla mojej studentki do akademika, a trzeci dla moich ciotecznych bratanków. Tylko nasz jest kalendarzem wiszącym, pozostałe to kalendarze "koszykowe".  Jak wyglądały w zeszłym roku możecie zobaczyć tutaj.
A tak wyglądają w tym roku...



  Woreczki przed napełnieniem... jak widać woreczek to po prostu prostokąt materiału zszyty wzdłuż dwóch brzegów. Wstążka do związywania jest przyszyta ok.2 cm od górnego brzegu.


A tu już napełnione

  A co w środku... różne rzeczy, które lubią łasuchy :)
A czy Wy też robicie adwentowe kalendarze?

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Sala koncertowa NOSPR w Katowicach czyli świątynia muzyki

W ramach odkrywania nowych światów, a w zasadzie nowego oblicza Katowic byliśmy ostatnio na koncercie w sali koncertowej NOSPR (Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia ). Wieczór wywarł na mnie ogromne wrażenie,  był po prostu magiczny!!! Kto jeszcze nie był koniecznie musi się wybrać.
Nie mam wykształcenia muzycznego i  nie jestem jakimś szczególnym fanem muzyki poważnej, ale od czasu do czasu lubię posłuchać, tych bardziej klasycznych utworów :). Chcieliśmy przede wszystkim zobaczyć jak wygląda nowa sala, bo dużo o niej słyszeliśmy, takie skrzywienie zawodowe... a przy okazji posłuchać koncertu :)


W trakcie przerwy sporo osób, tak jak my, zwiedzało salę, wszystkie poziomy,  balkony i antresole :)



A poniżej żyrandole...


Jeśli chodzi o program muzyczny:
Johann Sebastian BachWariacje Goldbergowskie, które zagrało Huberman Trio-  trio smyczkowe z Austrii, a później  koncert pieśni w wykonaniu kontratenora. Dla niewtajemniczonych czyli takich jak ja :) wyjaśniam, że to męski wysoki głos. Śpiewał - Andreas Scholl  może znacie go z roli w filmie "Imię róży", grał tam młodziutkiego mnicha. Może właśnie dzięki niemu koncert był jeszcze bardziej niezwykły. Generalnie- wieczór mogę podsumować jako niezapomniany i wyjątkowy :))))

 Choć muszę przyznać, że pod koniec słuchania koncertu skrzypcowego już trochę brało mnie zmęczenie :) chyba trzeba się trochę lepiej przygotować do takiej dawki muzyki poważnej :)

poniedziałek, 24 listopada 2014

Kartki na Boże Narodzenie czyli ciąg dalszy wycinanek

Przez weekend powstały kolejne kartki na akcję wolontariatu. Wykorzystałam nowy wycinacz z reniferem kupiony w "dobrym sklepie muzycznym" czyli w sieciowej księgarni, która coraz bardziej staje się skrzyżowaniem sklepu papierniczego z pamiątkarsko - upominkowym :)... ale może to dobrze?
 Dodatkowo użyłam wycinacz - gwiazdkę, wycinacz do koronkowego brzegu, karton, złoty cieniutki sznureczek, srebrne tasiemki pasmanteryjne,  wstążkę w kratkę, klej polimerowy, klej w sztyfcie, pisaki, lakier do paznokci z brokatem   to chyba już wszystko :)



 Miałyśmy sporo zabawy... każda kartka to prototyp :) a jednocześnie niezły bałagan w pokoju, bo niestety nie mam pracowni ;(
Resztę kartek możn

A tutaj można zobaczyć kartki zrobione przez moją starszą  córkę





 Zapomniałam jeszcze o drukarce :) bez niej nie byłoby tak profesjonalnych napisów :)


Na razie robimy przerwę w produkcji kartek :) Trzeba się zająć kalendarzem adwentowym...

wtorek, 18 listopada 2014

Mamo! Na jutro muszę przynieść kartki świąteczne!

Pewnie każdy rodzic miał taką sytuację, kiedy wieczorem dziecko nagle oświadcza, że musi koniecznie na jutro przynieść.... i tu można wymieniać różne rzeczy: jarzyny (sałatka jarzynowa chyba w 2 klasie), listewki, deseczkę, marszczoną bibułkę, kordonek, wełnę itd.
W niedzielę moja młodsza latorośl o 21.30 przypomniała sobie, że na poniedziałek musi zrobić 10 kartek świątecznych. Oczywiście zadanie dostała dużo wcześniej, ale.... no cóż. Nie wiem czy przypadkiem ktoś jej o tym nie przypomniał na Fb, ale i tak było  trochę późno. Dziecko z szaleństwem w oczach i takim... wyrazem oczekiwania, że pomożemy....my czyli moja studentka i ja. Więc... pomogłyśmy, siadłyśmy w trójkę do pracy, wyciągnęłyśmy blok, pisaki, kredki i wycinacze. Zrobiłyśmy .... co prawda tylko 8 kartek ale i tak jak się okazało były to jedyne kartki, które zostały przyniesione w terminie :) Skończyłyśmy dosyć późno i niestety tylko jedna moja kartka została zeskanowana  (na zrobienie zdjęć nie starczyło czasu)  - poniżej to właśnie ona


niestety skan nie oddaje przestrzeni i blasku  tasiemki - krajki srebrno - błękitnej. Miałam taką resztkę, którą gdzieś kupiłam i nie pamiętam gdzie, a z chęcią bym jeszcze dokupiła :(

Doskonale wiem, że pomoc w takiej chwili jest w sumie mało dydaktyczna, bo dajemy znak dziecku, że tak może robić, ale... dydaktyka, dydaktyką,  a życie, życiem... Sama doskonale pamiętam, że często zaskakiwałam w taki sam sposób mojego Tatę, bo przecież listewki, gwoździe, baterie, żarówki i inne narzędzia w domu były, a mój Tata przecież wszystko potrafił !!!
No właśnie, w takim momencie nie chcemy zawieść wiary w nas pokładanej :)

Przy okazji  pokażę kartki, które zrobiłam w zeszłym roku



Obrazki w środku to rysunek pisakami na kalce technicznej. Użyte zostały pisaki, które po prostu uwielbiam, bo się pęknie zlewają, nie pozostawiając śladów nachodzenia się brzegów kolejnych pociągnięć. Kilka firm robi takie pisaki, moje córki mają Promarkery, które niestety mają jedną wadę- są drogie :(

poniedziałek, 10 listopada 2014

Jak się przebrać za Amona czyli strój na konwent

Ostatni tydzień miałam bardzo pracowity... moje młodsze dziecię wybierało się na zjazd zakręconych miłośników japońskich komiksów :) czyli na konwent .... W tym roku chciała mieć przebranie za Amona - dość mroczną postać.


 Po materiał specjalnie pojechaliśmy do sklepu na dużą literę "I" , mieli taki czarny i szary z serii Ditte, ale..... cieszył się chyba zbyt dużą popularnością bo zostało tylko 0,5 m. Na strój to stanowczo za mało... trudno... czegóż się nie robi dla dzieci... kupiłyśmy droższy materiał. Ale w sumie dobrze się stało bo Minna była po prostu idealna do szycia tego stroju. Zasadniczą jego część stanowi skrzyżowanie fraka z mundurem...  na szczęście bez rękawów :).



 Poszukałam w moich archiwalnych Burdach i w końcu zrobiłam lekki mix wykrojów :) góra to wykrój z nr 1/ 2006 (strój mażoretki)  plus kaptur, a dół to przerobiony wykrój spódnicy z 12/2012. I tu zaczęły się schody .... jak się okazało odrysowałam o numer mniejszy wykrój : (  niestety wyszło to dopiero po skrojeniu i zszyciu.... Trochę musiałam skorygować (czytaj:  wypruć...wrr tego tygrysy nie lubią najbardziej) ... ale ostatecznie córka się dopięła  :))


 Do tego dokupiłam w SH czarną bluzę za 4,80 zł :) z rękawów zrobiłam nagolenniki, a górę bluzy pocięłam na przedramienniki  :) o ile tak to się nazywa :)  Jeszcze czerwona tasiemka, czarna lamówka ze skosu do odszyć, guziki i kawałki starej bawełnianej koszulki...  Pewnie dużo taniej byłby wykorzystać jakąś dwurzędową marynarkę z SH, ale jakoś wcześniej żadna nie wpadła mi w oko, a na ostateczne zakupy materiału miałam czas dopiero w niedzielę - co jednak ogranicza  możliwość kupowania w SH. A tak,  mogłam się zmierzyć z szyciem munduru :) Materiał był dosyć sztywny, ale dzięki temu świetnie się szyło, nie rozciągał się, "trzymał formę ".


Ochraniacze na kolana zrobiła własnoręcznie moja córka ... wycięła z tektury i pomalowała farbką a potem lakierem. W malowaniu trochę jej pomógł jej Ulubiony Tatuś :))) bo lakier w sprayu zasechł i trzeba było malować pędzlem... lakier trochę rozpuszczał farbkę.... ale poradzili sobie.






Maska zrobiona również przez młodszą latorośl w koprodukcji z moim Ulubionym Mężem...  Jak na prototyp to wyszło im nieźle ... podglądnęli na YT  sposób zrobienia maski . Trochę było problemów... bo maska po wyschnięciu ciut się skurczyła...
 Na twarz trzeba nałożyć potrójnie złożoną folię aluminiową i mocno docisnąć... potem ostrożnie zdjąć, położyć na stole i kleić paski papieru klejem do tapet. Kilka warstw... jeśli ktoś z Was kiedyś kleił  papierową tapetę, to wie o co chodzi i gdzie tkwi problem, po prostu papier najpierw się rozciąga, a potem po wyschnięciu kurczy :)

Całość przebrania dopełniały czarne dresowe spodnie i bawełniana bluzka z długim rękawem oraz szeroki  pasek.
Strój wymagałby jeszcze trochę dopracowania np. nie dokończyłam naramienników, ale już nie starczyło czasu...  pracuję na pełny etat do tego jeszcze to co zwykle ... czyli zakupy, gotowanie jakieś zebranie w szkole-  jednym słowem drugi etat (czytaj:ZWYKŁA POLSKA MATKA  :)))  trochę może nie do końca perfekcyjnie zorganizowana, ale za to spontaniczna :) długofalowe planowanie to nie moja specjalność :)))
I jak Wam się podoba?
Mam tylko nadzieję, że strój się jeszcze kiedyś do czegoś przyda ...no bo przecież... w sumie na mnie też pasuje :))
Sesję zdjęciową wykonała moja studentka-  maly potwór
 Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądaczy, a jeszcze serdeczniej czytaczy :)))

środa, 29 października 2014

Koszulka z gimnastyczkami

Na specjalne zamówienie namalowałam gimnastyczki. Trochę zajęło mi stworzenie tej koszulki, przede wszystkim musiałam znaleźć odpowiedni wzór. Szukałam w internecie, przeglądałam dziesiątki zdjęć gimnastyki sportowej i artystycznej, układy ze wstążką, na równoważni, z maczugami, obręczami itp. Mój podziw dla dziewczyn czy kobiet, które potrafią takie cuda wzrósł tysiąckrotnie. Z prawdziwą fascynacją oglądałam zdjęcia... ale miałam coś z tego namalować. Problem polegał na tym, że w sumie nie miałam sprecyzowanego dokładnego tematu rysunku. 
To trochę tak jak z gotowaniem obiadu dla rodzinki:
- Co chcecie jutro na obiad?- pytam licząc na konkretną odpowiedź
- Wszystko jedno... - odpowiada rodzinka
Klasyczna odpowiedź, ale przecież nie o taką mi chodziło :) pytam bo brak mi natchnienia i chcę żeby ktoś za mnie zdecydował :)
Wracając do malowania pozostawienie mi takiego wyboru kończy się tym, że spędzam chyba tydzień przeglądając zdjęcia i nie mogąc się zdecydować :) ale pewnie nawet jakbym dokładnie wiedziała co ma być namalowane i tak bym przeżywała męki twórcze :)))) oby nie przez duże TFU
Ostatecznie wybór padł .... i oto efekty ...


Poniżej zdjęcie zrobione w trakcie malowania, środkowa gimnastyczka tylko w szkicu, górna jeszcze bez kostiumu :) 


Zbliżenie na niewidzialny kostium :)


 I zbliżenia na już namalowane figurki.






Udział wzięli: drukarka i kalka techniczna, czarny pisak do obrysowania wydruku, miękki ołówek 3B, sklejka-podkładka,  farby- akrylowe do tkanin Fevicryl, TEKSTYKOLOR (profil)... czerwona, żółta, brązowa, czarna i dużo białej, sporadycznie srebrna (a w zasadzie Metallic Silber -zakupiona w Niemczech z firmy Marabu), pędzelki - zerówka i jedynka, szpachelka do nabierania i super profesjonalna paleta  z zakrętki od słoika :))) na koniec żelazko i papier śniadaniowy ...
i oczywiście baza czyli tym razem koszulka z H&M
Wbrew pozorom ten post nie zawiera lokowania produktu :))) i w żaden sposób nie jest sponsorowany :)))
Pokazuję koszulkę bo mam nadzieję, że już dotarła do właścicielki i spodobała się jej.

niedziela, 26 października 2014

Trzy dni w Wielkiej Fatrze czyli podróże małe i duże

Jakoś tak wypadło, że znowu piszę post o podróżach. Przedostatni weekend spędziłam chodząc po górach... Pogoda w miarę dopisała... jak na tę porę roku. Trochę słońca, trochę mgły... i widoki - góry, góry i góry. Albo brak widoków i tylko mgła i mgła, ale po wyjściu na szczyt nagle zerwał się wiatr i na chwilę odsłonił widok  na ... góry.  A wieczorem kominek,


 palące się polana do tego gitara i paczka starych przyjaciół... To jest coś co tygrysy lubią najbardziej.
Poniżej klika zdjęć z wędrówki, Rakytov 1567m npm i Ploska 1532m npm. Zdjęcia w dość przypadkowej kolejności :)









 


Góry przypominają Bieszczady, zwłaszcza Ploska jest jak nasze bieszczadzkie połoniny. Nie są trudne do chodzenia, w sam raz dla przeciętnego piechura i takie piękne... Mają dla mnie też jedną ważną  zaletę - jest tam ode mnie trochę bliżej niż w Bieszczady. Turystów na szlaku spotkaliśmy niewielu, może przez to, że chwilami słabo oznakowane (udało nam się zejść ze szlaku) i mało schronisk. Mijaliśmy tylko jedno Utulna "Limba" . Muszę sprawdzić co to znaczy utulna, bo trochę przypominało chatkę studencką...

 Nie porzuciłam malowania ani szycia. W następnym poście pokażę koszulkę jaką namalowałam pomiędzy wyjazdami :) I zaczęłam jeszcze szycie kolejnej torby....ale wcześniej chyba muszę uszyć dla mojej młodszej strój na zjazd mangowców :)))))