środa, 29 października 2014

Koszulka z gimnastyczkami

Na specjalne zamówienie namalowałam gimnastyczki. Trochę zajęło mi stworzenie tej koszulki, przede wszystkim musiałam znaleźć odpowiedni wzór. Szukałam w internecie, przeglądałam dziesiątki zdjęć gimnastyki sportowej i artystycznej, układy ze wstążką, na równoważni, z maczugami, obręczami itp. Mój podziw dla dziewczyn czy kobiet, które potrafią takie cuda wzrósł tysiąckrotnie. Z prawdziwą fascynacją oglądałam zdjęcia... ale miałam coś z tego namalować. Problem polegał na tym, że w sumie nie miałam sprecyzowanego dokładnego tematu rysunku. 
To trochę tak jak z gotowaniem obiadu dla rodzinki:
- Co chcecie jutro na obiad?- pytam licząc na konkretną odpowiedź
- Wszystko jedno... - odpowiada rodzinka
Klasyczna odpowiedź, ale przecież nie o taką mi chodziło :) pytam bo brak mi natchnienia i chcę żeby ktoś za mnie zdecydował :)
Wracając do malowania pozostawienie mi takiego wyboru kończy się tym, że spędzam chyba tydzień przeglądając zdjęcia i nie mogąc się zdecydować :) ale pewnie nawet jakbym dokładnie wiedziała co ma być namalowane i tak bym przeżywała męki twórcze :)))) oby nie przez duże TFU
Ostatecznie wybór padł .... i oto efekty ...


Poniżej zdjęcie zrobione w trakcie malowania, środkowa gimnastyczka tylko w szkicu, górna jeszcze bez kostiumu :) 


Zbliżenie na niewidzialny kostium :)


 I zbliżenia na już namalowane figurki.






Udział wzięli: drukarka i kalka techniczna, czarny pisak do obrysowania wydruku, miękki ołówek 3B, sklejka-podkładka,  farby- akrylowe do tkanin Fevicryl, TEKSTYKOLOR (profil)... czerwona, żółta, brązowa, czarna i dużo białej, sporadycznie srebrna (a w zasadzie Metallic Silber -zakupiona w Niemczech z firmy Marabu), pędzelki - zerówka i jedynka, szpachelka do nabierania i super profesjonalna paleta  z zakrętki od słoika :))) na koniec żelazko i papier śniadaniowy ...
i oczywiście baza czyli tym razem koszulka z H&M
Wbrew pozorom ten post nie zawiera lokowania produktu :))) i w żaden sposób nie jest sponsorowany :)))
Pokazuję koszulkę bo mam nadzieję, że już dotarła do właścicielki i spodobała się jej.

niedziela, 26 października 2014

Trzy dni w Wielkiej Fatrze czyli podróże małe i duże

Jakoś tak wypadło, że znowu piszę post o podróżach. Przedostatni weekend spędziłam chodząc po górach... Pogoda w miarę dopisała... jak na tę porę roku. Trochę słońca, trochę mgły... i widoki - góry, góry i góry. Albo brak widoków i tylko mgła i mgła, ale po wyjściu na szczyt nagle zerwał się wiatr i na chwilę odsłonił widok  na ... góry.  A wieczorem kominek,


 palące się polana do tego gitara i paczka starych przyjaciół... To jest coś co tygrysy lubią najbardziej.
Poniżej klika zdjęć z wędrówki, Rakytov 1567m npm i Ploska 1532m npm. Zdjęcia w dość przypadkowej kolejności :)









 


Góry przypominają Bieszczady, zwłaszcza Ploska jest jak nasze bieszczadzkie połoniny. Nie są trudne do chodzenia, w sam raz dla przeciętnego piechura i takie piękne... Mają dla mnie też jedną ważną  zaletę - jest tam ode mnie trochę bliżej niż w Bieszczady. Turystów na szlaku spotkaliśmy niewielu, może przez to, że chwilami słabo oznakowane (udało nam się zejść ze szlaku) i mało schronisk. Mijaliśmy tylko jedno Utulna "Limba" . Muszę sprawdzić co to znaczy utulna, bo trochę przypominało chatkę studencką...

 Nie porzuciłam malowania ani szycia. W następnym poście pokażę koszulkę jaką namalowałam pomiędzy wyjazdami :) I zaczęłam jeszcze szycie kolejnej torby....ale wcześniej chyba muszę uszyć dla mojej młodszej strój na zjazd mangowców :))))) 

czwartek, 23 października 2014

Dwa dni w Paryżu czyli podróże małe i duże

Tak naprawdę to podtytuł powinien być "Paryż w biegu" oczywiście za przewodnikiem.
   Pomimo tego było pięknie... a przewodnik bardzo sympatyczny i konkretny :) a poza tym ...obiad w knajpce na Montmartrze i krótka chwila wolnego czasu żeby posłuchać ulicznych muzyków i tych co śpiewają w knajpach,

 kilometry poszukiwania w Luwrze "Koronczarki" Vermeera i kodeksu Hammurabiego...

  dłuuuuga kolejka na wieżę Eiffla, a potem widoki.....



fabryka perfum, wycieczka statkiem po Sekwanie,



 
 witryny sklepów,
opera,  kościoły


 przejazdy metrem...... a na deser francuski gotyk w najlepszym wydaniu czyli katedra Notre Dame w Reims (tu byli koronowani francuscy królowie) oraz oczywiście najsłynniejsza z wszystkich świątyń czyli Notre Dame w samym Paryżu.





 Jeszcze z okien autobusu widoki na współczesną dzielnicę drapaczy chmur La Defense



W wycieczce towarzyszyły mi moje córki, które były po raz pierwszy we Francji oraz .... szczurek.

Dwa dni to właściwie wersja super mini mini... Następnym razem musimy się wybrać na dłużej, tak żeby posmakować miasta, siąść w knajpce na ulicy, pójść na zakupy :) zgubić się w metrze.... choć to prawie się nam już udało :). Uważajcie na przystanki końcowe metra, gdzie wyjście jest na dwie strony pociągu  :) bo można się zdziwić, że reszta wycieczki jest właśnie po tej  drugiej stronie :)
Moja relacja jest też trochę mini w porównaniu do wrażeń i widoków jakie cały czas mam przed oczami.... Ale to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy....