wtorek, 30 września 2014

Post o przemijaniu i konieczności rewitalizacji

W 2008 roku namalowałam moje pierwsze torby, jedną z nich była torba dla mojej siostry z jej ukochanym psem. Torba jest cały czas używana, prana, prasowana. Początkowo wyglądała tak

    
Kilka lat już minęło .... torba trochę wyblakła,


 ale w najgorszym stanie są jej uszy .... po prostu materiał nie wytrzymał.




 Szyłam z surówki lnianej (?) po latach używania materiał zrobił się idealnie gładki, ale jednocześnie łatwy do podarcia. Postanowiłam przywrócić jej życie czyli poddać rewitalizacji :) Piękne słowa, które po prostu oznaczają doszycie nowych pasków jako uszy :) i wzmocnienie spodu. Taki efekt uzyskałam :)


Malowałam farbami akrylowymi do tkanin, to były moje pierwsze farby- profil  tekstykolor z serii czerwonej (do malowania na jasnych materiałach). Na zdjęciach widać jak malowanka przetrwała upływ czasu. Chyba nie jest najgorzej :)

poniedziałek, 22 września 2014

Prawdziwie piracka koszulka

Przeglądałam moje archiwum zdjęciowe w poszukiwaniu zdjęcia jednej z moich pierwszych malowankowych toreb (następny post będzie właśnie o przemijaniu i konieczności rewitalizacji).
Ale do rzeczy, natknęłam się na zdjęcie koszulkowej malowanki, którą zrobiłam w 2008 roku. Koszulka powstała jako prezent urodzinowy dla kolegi mojej młodszej latorośli. Żałuję, że nie mam więcej zdjęć, bo fajnie wyszła. Ale cóż, jak zwykle u mnie, malowana była dość szybko przed imprezą urodzinową i nie było możliwości zrobienia odpowiedniej sesji zdjęciowej :( Zostało mi po niej tylko jedno zdjęcie ...






niedziela, 14 września 2014

Błękitny motyl na lnianej torbie czyli malowankowa sztuka użytkowa

Uszyłam kolejną lnianą torbę, tym razem z brązowego lnu. Podszewkę do tej torby wypatrzyłam w SH. Była z niej bardzo ładna męska koszula :) ,  trochę mi było żal pociąć ją na podszewkę, ale... na szczęście w końcu okazała się trochę za mała na mojego Ulubionego Męża... i po dylemacie :). Do brązowego lnu i podszewki w drobne wzorki brązowo-beżowo-niebieskie pasował tylko ... niebieski motyl
I tak na nowej torbie zamieszkał motyl modraszek :) Torba powstała dla mojej koleżanki - wrześniowej solenizantki.
A teraz kilka zdjęć



Wnętrze torby z dwiema kieszonkami: zamykaną i otwartą, oczywiście musi być karabińczyk na przypięcie kluczy.


Jeszcze zbliżenie na malowanego motylka...



Jak zwykle malowałam akrylami do tkanin, tym razem użyłam tylko trzech kolorów: niebieskiego, białego i czerwonego.

czwartek, 4 września 2014

Dzień w Ostrawie czyli podróże małe i duże

Pod koniec sierpnia postanowiliśmy przetestować niedawno oddany wiadukt w Muszynie na autostradzie A1. Pogoda była w sam raz odpowiednia na zwiedzanie..... Ostrawy, bo w właśnie to miasto było naszym celem. Trochę pochodziliśmy po centrum, zrobiliśmy masę zdjęć secesyjnym kamienicom .... 



 I nie tylko ... bo zaskoczył nas taki napis:




Czasami bywam w Katowicach ale jakoś nigdy rurek nie jadłam ... nie wiem nawet czy katowiczanie wiedzą z czego słyną :)
Wracając do architektury... szczególnie spodobała mi się jedna willa. Poniżej kilka zdjęć czyli secesja pełną gębą :) i z każdej strony









A tu poniżej rzeźba przed Domem Sztuk Pięknych (tak to chyba należałoby tłumaczyć ).


W sobotę w południe centrum miasta trochę jakby wymarłe, niewiele osób widać na ulicach, sklepy otwarte najwyżej do 12.00 albo w ogóle. Dlaczego? No cóż, niedaleko znajduje się wielki sklep czyli duże centrum handlowe, które powstało na terenach poprzemysłowych. W CH, jak to w takim miejscu sporo ludzi, otwarte sklepy ... Dość dużo ciekawej przestrzeni, atria, galerie, ale jednak -  to tylko  centrum handlowe.... na dobrą sprawę dużo stali, blachy falistej i szkła..... niby HIGH - tech, ale rodzi się pytanie jak te budynki będą wyglądały za 50 lat czy 100 lat, a taka secesyjna kamienica po 100 latach wciąż może zachwycać.

Przed centrum handlowym plac zabaw, bardzo fajny ale na upał nie polecam, bo ani kawałka cienia. po prostu trawnikowa pustynia. Ale z chęcią bym się powspinała :)



A potem pojechaliśmy do Ostrawskiego ZOO. Jestem nim zauroczona, podoba mi się sama lokalizacja ZOO na trochę pofalowanym terenie. Jest dużo zieleni, trochę starego, trochę nowego - nowe pawilony albo stare, ale przebudowane. Drewniane pomosty, barierki, kilka pawilonów zostało ostatnio gruntownie wyremontowanych, chociaż jeszcze nie wszystkie zakończone. Zdziwił mnie wspólny wybieg dla małp i niedźwiedzia, ale widocznie tolerują swoje towarzystwo (czytaj:widocznie niedźwiedzie nie zjadają małp). 

 Jak widać nie lubią też sesji fotograficznych :)

  A jak myślicie co to za zwierzę urodziło się w czerwcu 2013 r i  jest o godzinie 14.00 karmione ?


A takie, które o 18.00 już śpi :) co widać poniżej



Jeszcze jednego niemowlaka w Zoo widziałam



Jednak najwięcej czasu spędziliśmy przed wybiegiem czerwonej pandy. Kiedy panda wyszła z zarośli każdy wyciągnął swój aparat, albo chociaż komórkę i fotografował, bo trzeba przyznać że zwierzak jest fotogeniczny :) choć niekoniecznie chciał pozować :) ale jest po prostu słodki ... 


Panda ze stoickim spokojem wcinała pędy bambusa, chociaż dookoła wybiegu pełno zapalonych fotografów uzbrojonych w sprzęty różnorakie od aparatów z wieeeelkim zoomem, po komórki. Brak odpowiedniego sprzętu dotkliwie odczuwała moja starsza latorośl, która nieopatrznie zostawiła swój specjalny obiektyw w samochodzie... Lustrzanka trochę waży, a po całym dniu chodzenia każdy ma trochę dosyć więc wzięła ze sobą tylko jeden obiektyw. potem strasznie narzekała. Dlatego wszystkim paparazzi radzę zabrać odpowiedni sprzęt :)

Na koniec jeszcze foto jednej atrakcji dla dzieci, którą też chętnie wypróbowałabym :)