piątek, 15 marca 2013

Nie lubię chorować i o tym, że niektórzy potrafią malować

Chyba łapie mnie grypa... Na szczęście dzisiaj piątek, więc mam 2 dni na wyzdrowienie :) Pewnie macie czasami tak samo. Jeszcze po pracy szybkie zakupy, obiad i już można leżeć pod kocykiem. Właściwie nie jestem osamotniona, bo ulubionego męża też dopadło, starsza córka również coś niewyraźna, tylko młodsza się jeszcze trzyma :) A ponieważ leżę w łóżku z moim elektronicznym "oknem na świat" dla poprawienia sobie humoru pokażę Wam coś z mojego archiwum...


Jak się można domyślić są to malowanki na koszulkach bawełnianych przeznaczone na prezenty dla koleżanek moich córek. 

Główne bohaterki obrazków to oczywiście ulubione postaci z komiksu W.I.T.C.H. Bardzo lubię je malować, bo mają przepiękne duże oczy :)



Próbowałam malować też Barbie, ale to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej  :) Mała twarz, małe oczy, a do tego zwykle faktura tkaniny powoduje, że ciężko oddać podobieństwo.... Co innego taka myszka :)


Co prawda są tacy, którzy potrafią MALOWAĆ. Na przykład taki Jan van Eyck..
Nie wiem czy pamiętacie te czasy, kiedy książki ze sztuką pokazywały najczęściej tylko te obrazy, które znajdowały się w galeriach "zaprzyjaźnionych" państw.  Kiedyś mój Tata kupił ksiązkę o malarstwie van Eycków... Często ją przeglądałam i miałam swoje ulubione obrazy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka lat temu zobaczyłam jeden z nich "w naturze" Chodzi o Tryptyk drezdeński (jak sama nazwa wskazuje znajduje się w Gemäldegalerie czyli Galerii Starych Mistrzów w Dreźnie). Tryptyk to obraz- ołtarzyk skłądający się z trzech części. Byłam przekonana, biorąc pod uwagę ogrom szczegółów że to wielki obraz. A to jest w zasadzie miniatura w całości mniejsza niż kartka A4. Ileż on się nadziubdział.. :)


 Jeśli będziecie kiedyś w Dreźnie to polecam odwiedzić to muzeum...mają trochę znanych obrazów m.in. Madonnę Sykstyńską Rafaela Santi. Na pewno znacie przynajmniej amorki z dolnej części obrazu, które są częstym motywem zdobniczym ; hm... ten obraz jest duuuży i powieszony na honorowym miejscu.



 No tak ale było o miniaturach ....
Czyli o tym, ze  po prostu trzeba mieć talent przez duże T :)
 Ale cóż.... moje koszulkowe malowanki są bliższe ciału :) dosłownie i w przenośni
Pozdrawiam wszystkich czytających bloga :)
Trzymajcie się ciepło i byle do wiosny :)


2 komentarze:

  1. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi, że post się spodobał. Ale nie wiem która część.. Ta na temat moich ulubionych malarzy?
    Mój wpis to już prawie prehistoria...cóż... Córki już dawno wyrosły z Witch i myszki Diddl ;) teraz mój ulubiony motyw to pierniczki :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na mojej stronie, będzie mi miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci choćby najkrótszego komentarza pod postem :)