Z czym kojarzył mi się ten region Polski... z drewnianą architekturą, cerkwiami, ale również z tym muralem "Legenda o wielkoludach" autorka - Natalia Rak. Zobaczcie sami, czyż nie jest genialny? (drzewko jest prawdziwe).
Ale po kolei... Pierwszy nocleg w Tykocinie, w domku nad Narwią, a rano śniadanie z widokiem na leniwie płynącą rzekę.
I wyjście na rynek, przy którym stoi barokowy kościół p.w. Trójcy Świętej
Obok kościoła, Alumnat czyli budynek znany z filmu "U Pana Boga za piecem" (wybudowany w XVII w. dla inwalidów wojennych),
Mieści się w nim restauracja, chcieliśmy do niej wejść, ale niestety nie udało nam się... najpierw właśnie zamykali bo przyjechaliśmy po 22.00, a następnego dnia było jeszcze za wcześnie, bo otwierali o 12.00.. No cóż, może innym razem. Ale za to zwiedziliśmy muzeum w Wielkiej Synagodze.
Żydowskie kobiety siedziały w babińcu i miały widok tylko zza krat...
Potem jeszcze drugi budynek muzeum - Dom Talmudyczny z wnętrzami z XIX wieku, ale niestety nie mam zdjęć ze środka.
Jeszcze krótki spacer po uliczkach Tykocina i wyjazd do zamku na drugą stronę Narwi.
Jak powiedział nam przewodnik to najstarszy i jednocześnie najmłodszy zamek na Podlasiu.... po prostu innych zamków nie ma. Zresztą ten został wybudowany współcześnie na ruinie starego historycznego zamku, zburzonego w czasie wojen szwedzkich.
Zamek jest wzorowany na innych tego typu obiektach, bo żadne ryciny nie zachowały się do naszych czasów, niestety trochę za wcześnie go zburzono, moda na rysowanie ruin to XVIII/XIX wiek . Zostały tylko fundamenty, a reszta to wyobraźnia architekta. Podobno ilość komnat, drzwi i okien się zgadza z księgami inwentarzowymi (które się zachowały), ale wygląd elewacji i rozkład pomieszczeń to już wizja teraźniejszego architekta . Zamek współczesny, ale w historycznym miejscu, a przewodnik ciekawie i z prawdziwą pasją opowiada o historii, więc warto było zapłacić za bilet. W środku kilka ciekawych eksponatów związanych z tym miejscem i piękny, ogromny kaflowy piec. Podobno król Zygmunt August który zmarł w Knyszynie na polowaniu w 1572 roku został przywieziony do zamku, jego ciało (odpowiednio spreparowano) i leżało w piwnicy, w lodowni, ponad rok Czekano na wybór nowego króla, a potem jego przyjazd do Polski. Pogrzeb, zresztą bardzo uroczysty odbył się w Krakowie.
Jak widać na zdjęciach odbudowa zamku się jeszcze nie skończyła... Hm.... nowy zamek ma może pewną przewagę nad starymi, autentycznymi zamkami... jaką? po prostu izolacje przeciwwilgociowe, a w efekcie brak tego charakterystycznego zapachu wilgotnych, zatęchłych lochów, ale chłód w piwnicy pozostał :).
Wieczorem dojechaliśmy na kemping w Białymstoku, ale o tym w następnym poście.
Serdecznie Was pozdrawiam, a zwłaszcza tych, którzy dotrwali do końca tego tekstu :)
I jeszcze temat do przemyśleń: lepiej zostawić autentyczną, ale zabezpieczoną ruinę czy budować nowy zamek? Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie.
Piękne pocztówki z uroczego miejsca:)
OdpowiedzUsuńuściski cieplutkie:)
Myślę, że jeszcze kiedyś tam wrócimy, bo czuję wyraźny niedosyt :)
UsuńAle się klimatycznie i historycznie porobiło...
OdpowiedzUsuńZastrzeliłaś mnie tym pytaniem: historia w ruinie, czy nowość w historii?
Myślę, że gdybyśmy odbudowywali wszystkie ruiny, to zabrakłoby miejsca na nowoczesność. A z drugiej strony, czasem trzeba podrasować jakąś staroć, by potomni wiedzieli, co popadłoby w zapomnienie, gdyby nie nowe tchnienie. Ale mi się rymnęło :)
Tak mi się skojarzyło, gdy odwiedzałam Kamieniec Ząbkowicki. Nie taka znowu staroć. Wojnę zamek przeżył, ale został rozszarpany na budowę PKiN między innymi. Myślę, że w tym przypadku odbudowa mu się należała, jako zadośćuczynienie:)
Zgadzam sie z.Tobą, zadośćuczynienie było słuszne. Poza tym, byla dokumentacja, zdjęcia. Wiadomo było jak zamek wyglądał. Rycin zamku z Tykocina nie było. .. Ale chociaz ludzie przychodząc do tego nowego zamku dowiedzą się czegos o historii Polski. Zwlaszcza dzieci chętniej pójdą do zamku niz do muzeum regionalnego ... ;)
OdpowiedzUsuń