Ostatni tydzień miałam bardzo pracowity... moje młodsze dziecię wybierało się na zjazd zakręconych miłośników japońskich komiksów :) czyli na konwent .... W tym roku chciała mieć przebranie za Amona - dość mroczną postać.
Po materiał specjalnie pojechaliśmy do sklepu na dużą literę "I" , mieli taki czarny i szary z serii Ditte, ale..... cieszył się chyba zbyt dużą popularnością bo zostało tylko 0,5 m. Na strój to stanowczo za mało... trudno... czegóż się nie robi dla dzieci... kupiłyśmy droższy materiał. Ale w sumie dobrze się stało bo Minna była po prostu idealna do szycia tego stroju. Zasadniczą jego część stanowi skrzyżowanie fraka z mundurem... na szczęście bez rękawów :).
Poszukałam w moich archiwalnych Burdach i w końcu zrobiłam lekki mix wykrojów :) góra to wykrój z nr 1/ 2006 (strój mażoretki) plus kaptur, a dół to przerobiony wykrój spódnicy z 12/2012. I tu zaczęły się schody .... jak się okazało odrysowałam o numer mniejszy wykrój : ( niestety wyszło to dopiero po skrojeniu i zszyciu.... Trochę musiałam skorygować (czytaj: wypruć...wrr tego tygrysy nie lubią najbardziej) ... ale ostatecznie córka się dopięła :))
Do tego dokupiłam w SH czarną bluzę za 4,80 zł :) z rękawów zrobiłam nagolenniki, a górę bluzy pocięłam na przedramienniki :) o ile tak to się nazywa :) Jeszcze czerwona tasiemka, czarna lamówka ze skosu do odszyć, guziki i kawałki starej bawełnianej koszulki... Pewnie dużo taniej byłby wykorzystać jakąś dwurzędową marynarkę z SH, ale jakoś wcześniej żadna nie wpadła mi w oko, a na ostateczne zakupy materiału miałam czas dopiero w niedzielę - co jednak ogranicza możliwość kupowania w SH. A tak, mogłam się zmierzyć z szyciem munduru :) Materiał był dosyć sztywny, ale dzięki temu świetnie się szyło, nie rozciągał się, "trzymał formę ".
Ochraniacze na kolana zrobiła własnoręcznie moja córka ... wycięła z tektury i pomalowała farbką a potem lakierem. W malowaniu trochę jej pomógł jej Ulubiony Tatuś :))) bo lakier w sprayu zasechł i trzeba było malować pędzlem... lakier trochę rozpuszczał farbkę.... ale poradzili sobie.
Maska zrobiona również przez młodszą latorośl w koprodukcji z moim Ulubionym Mężem... Jak na prototyp to wyszło im nieźle ... podglądnęli na YT sposób zrobienia maski . Trochę było problemów... bo maska po wyschnięciu ciut się skurczyła...
Na twarz trzeba nałożyć potrójnie złożoną folię aluminiową i mocno docisnąć... potem ostrożnie zdjąć, położyć na stole i kleić paski papieru klejem do tapet. Kilka warstw... jeśli ktoś z Was kiedyś kleił papierową tapetę, to wie o co chodzi i gdzie tkwi problem, po prostu papier najpierw się rozciąga, a potem po wyschnięciu kurczy :)
Całość przebrania dopełniały czarne dresowe spodnie i bawełniana bluzka z długim rękawem oraz szeroki pasek.
Strój wymagałby jeszcze trochę dopracowania np. nie dokończyłam naramienników, ale już nie starczyło czasu... pracuję na pełny etat do tego jeszcze to co zwykle ... czyli zakupy, gotowanie jakieś zebranie w szkole- jednym słowem drugi etat (czytaj:ZWYKŁA POLSKA MATKA :))) trochę może nie do końca perfekcyjnie zorganizowana, ale za to spontaniczna :) długofalowe planowanie to nie moja specjalność :)))
I jak Wam się podoba?
Mam tylko nadzieję, że strój się jeszcze kiedyś do czegoś przyda ...no bo przecież... w sumie na mnie też pasuje :))
Sesję zdjęciową wykonała moja studentka-
maly potwór
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądaczy, a jeszcze serdeczniej czytaczy :)))